Recenzje

­Artefakty postępu

Ewa Hoppe-Nowicka jest malarką krajobrazu. O ile jednak początkowo pociągało ją piękno śródziemnomorskiej przyrody i wpisanych w nią zabytkowych miast, to od kilku lat utrwala krajobrazy postindustrialne. Kształtowanie przestrzeni jest jedną z pochodnych idei tworzenia. Działalność człowieka od  wieków  wpływała na  środowisko, zazwyczaj jednak dbano, aby nie niszczyć  naturalnej harmonii  Świata, co wpisywało się w estetyczną koncepcję Piękna. Krajobraz przemysłowy jest zupełnie inny – służy zgoła odmiennym celom. Charakteryzuje go utylitaryzm, a współistnienie z naturą zostaje zastąpione przez dążenie do jej eksploatacji. Staje się ona zaledwie zasobem i tworzywem, a działalność  człowieka  skutkuje w konsekwencji  dewastacją  krajobrazu.

Artystka portretuje pejzaż okaleczony. Wegetację zniszczoną strumieniami zanieczyszczeń, trujące hałdy, szkody górnicze, monstrualne konstrukcje przemysłowe i rozpadające się fabryki. Pokazuje więc, jak głęboko zmieniliśmy obraz naszej planety. Cywilizacja przemysłowa staje się ropiejącą raną, gdyż Ziemia ulega transformacji na niespotykaną dotąd skalę. Proroczo brzmiały słowa A. Huxley’a    w wydanym w roku 1931 „Nowym wspaniałym świecie” o cywilizacji przemysłowej jako zbiorowym szaleństwie, które opanowało przyrodę. Wtedy w 1931 r. nikt z ludzi  jeszcze nie myślał o katastrofie klimatycznej. Dzisiaj jesteśmy już z nią oswojeni.

Cykle: „Fosylia czasu”, „Hałdy i saliny” można odczytać jako ponurą przypowieść o antropocenie.       O zbiorowym hubris ludzkości dążącej do podporządkowania sobie świata i zarazem podcięcia gałęzi, na której siedzi. Prace Ewy Hoppe-Nowickiej snują narrację, której lejtmotywem jest upadek mitu „epoki węgla i stali”. Wielkie, opuszczone hale, nieaktywne kominy, wieże i nadszybia górnicze niczym skamieliny wymarłych gatunków są obrazem konfliktu Natury z człowiekiem. „Wiele ikon przemysłowych” rozpadło się i w ironiczny sposób, czas zamienił je w przeszłość. Niekiedy, jakby przez swoją wzniosłość i majestat, stają się wspomnieniem niespełnionych ambicji i marzeń człowieka, pozostając równocześnie w sprzeczności z krajobrazem, co pokazuje praca „Ikony industrialne”.

W nasze myślenie o przyszłości wpisany jest absurdalny paradygmat wzrostu, od którego nie ma już odwrotu. Temat ten podejmuje artystka w obrazach portowych  z infrastrukturą załadunkową w postaci dźwigów z kontenerami pełnymi towarów. Sąsiadują one z poprzemysłowymi cmentarzyskami, bowiem cywilizacja sama również doświadcza regresu, ulegając biodegradacji. Jest w tym pewien paradoks; działając na szkodę natury, jest mimo to jej wytworem i podlega jej prawom. Jak w wierszu Eliota: „I tak właśnie kończy się świat. Nie hukiem a skomleniem”.

Stanisław Żuławski


Fosylia czasu (1/2)

Ewa Hoppe-Nowicka – wystawa „Fosylia czasu”, wernisaż w Zamku Królewskim w Niepołomicach 21.09.2019 r. Prezentowane obrazy ukazują upadek ery wielkiego przemysłu. Jej symbole: kominy i fabryczne hale dziś nieczynne i opustoszałe, niczym skamieliny wymarłych gatunków, zachowują ślady niegdysiejszego znaczenia. Jednocześnie przebija w nich refleksja nad przemijaniem i fascynacja nieustającą przemianą.

Równolegle pokazywany jest odmienny, choć powiązany filozofią cykl prac artystki przedstawiający architekturę basenu Morza Śródziemnego. Przyjęta abstrakcyjna forma zachwycająca kolorem prowadzi nas przez arabskie mediny i porty Malty, Sycylii czy Francji. I tu towarzyszy nam myśl o braku trwałości, o nieuchronnej zmianie i tęsknota za tym co stałe i pewne, za złudnym przekonaniem, że nasz świat będzie trwać wiecznie.

Maria Jaglarz – dyrektor Muzeum Niepołomickiego

Fosylia czasu (2/2)

Człowiek od zarania stara się oswoić i udomowić miejsca, w których żyje. Przed wiekami ustawiał magiczne kręgi z kamiennych bloków, budował pierwsze osady, wioski, wreszcie miasta. Zwłaszcza te ostatnie stały się symbolem okiełznania i oswojenia natury. Odgradzały go od świata dzikiego, chaotycznego i wrogiego stanowiąc oazę porządku i bezpieczeństwa a zarazem będąc symbolem tryumfującej cywilizacji i lepszego jutra. Z czasem jednak miasta zaczęły wchłaniać i asymilować krajobraz natury stając się naturalnym habitatem współczesnego człowieka. Wielkomiejska dżungla staje się miejscem które na nowo trzeba oswoić i zdefiniować.

Budowle przemysłowe z żelaza i stali były związane z dzieciństwem pokolenia lat 50-tych. Niosły nadzieję na lepsze jutro, na rozwój industrializacji jak niegdyś Wieża Eiffla w Paryżu. Ta była jednak daleko od nas, za „żelazną kurtyną”. A tu zaś, na złość „reakcyjnemu” Krakowowi realizowano socrealistyczną utopię; idealne miasto przyszłości – Nową Hutę. Miasto robotników miało być tryumfem postępu i świadectwem ciągle majaczącego gdzieś na horyzoncie lepszego jutra. Dookoła wyrastały szyby, wieże , kominy, powstawały hale hutnicze. Te budowle były dominantą nowohuckiego krajobrazu. Dziś, zaledwie po półwieczu, w czasach globalnej wioski, wędrówki kapitału miasto, wraz ze swoim industrialnym zapleczem jest parkiem jurajskim minionej epoki dla zachodnich turystów. Wielkie, opuszczone hale, nieaktywne kominy niczym skamieliny wymarłych gatunków przyciągają uwagę swoją pełną melancholii poetyką.

Fascynacja tą zimną tematyką industrialną i niejako jej nieprzystawalnością do konwencjonalnych sposobów opowiadania w sztuce dało bardzo interesujący efekt w pracach Ewy Hoppe-Nowickiej. Znajdujemy tu nostalgię za przeszłością, za minionym czasem, jednak nie tyle za tym konkretnym czasem pół wieku temu, lecz za uniwersalnym faktem nieustającej metamorfozy i niszczenia świata. W tym sensie szkielety fabrycznych kominów pełnią tą samą rolę jak czaszki czy zegary na obrazach holenderskich mistrzów martwej natury. Chodzi też o pamięć niemodnej części przemysłowych miast, pamięć estetyzująca tę niedostępną, a przecież nie tak odległą przeszłość. Artystka chce też zasugerować koegzystencję człowieka wpisanego niemal biologicznie w żywioł miasta. Przemijanie miasta, jego metamorfozy czy wygasanie jego części kontrastuje z żywą jeszcze pamięcią o nich z czasów dzieciństwa. Postęp, nieustające przeistaczanie się cywilizacji nabiera coraz większego tempa także wobec jednostkowej egzystencji człowieka. Artystkę fascynuje też niepokojąca aura form przemysłowych, które opuszczone ulegają degradacji i konfrontują się z żywiołem natury. Kontrastując z nią swoją geometrią zdają się być nie tylko pochodną praktycznych potrzeb, ale symbolem ludzkiej tęsknoty za transcendencją, uniwersalnego dążenia do odciśnięcia swojej obecności w chaotycznym i zmiennym świecie natury. Jednakże ta zdaje się ostatecznie tryumfować, twory ludzkiej aktywności zostają przez nią pochłonięte. W ten sposób opuszczony krajobraz przemysłowy staje się przestrzenią romantyczną. Księżyc unoszący się nad lasem stalowych konstrukcji i betonowych kominów w jakiś przewrotny sposób nawiązuje do motywów znanych z malarstwa romantyków czy surrealistów jak choćby Maxa Ernsta. Wyczuwa się ów tajemniczy oddech nierzeczywistości jakieś ulotne bajkowe muśnięcie, czasem liryczne, czasem nostalgiczne w kolażach: Oblężone miasto, czy Tajemnica nocy.

Kolaże Ewy Hoppe-Nowickiej uwodzą polifonią środków plastycznych, za pomocą których wyraża dawny witalizm hut, fabryk, dziwnych wież i szybów. Poprzez różnorodną fakturę, nawarstwienie materiałów (np. żelazo, szkło) kolaże zachęcają nie tylko do patrzenia, lecz także do dotykania powierzchni jak w malarstwie materii. Powtarzane z uporem te same symbole graficzne: samotne, opuszczone obiekty czy spawane drabiny krążą wokół jednego wątku jakim jest kontakt z przeszłością. Doświadczenie przemijania zamieniającego wszystko w pustkę oraz pamięć, która nadaje artystce sens jej twórczości. Jak sama mówi: „budując obrazy chce zasugerować sprawy człowieka związanego z miastem, cywilizacją, wtopionego w nie zniszczenie oraz przemijanie ludzi i budowli”.

Since the dawn of human civilisation men have been striving to tame and domesticate their habitats. In ancient times, they arranged magic circles of stone, built their first settlements, villages, towns. The latter, having evolved into cities, have become the symbol of reining in and controlling the nature. Cities have separated man from a wild, chaotic and hostile world, offering their order and refuge, and at the same time symbolizing human triumphant civilization and future. Over time however, cities started to absorb and assimilate natural landscapes to become natural habitats for the contemporary man. Urban jungle is now becoming a place that needs taming and defining anew.

Industrial structures of iron and steel used to mark the childhood of the 1950s generation. They brought hope for a better tomorrow, for the development of industrialization, like the Eiffel’s Tower in Paris. Yet Paris was far away from Poland, way behind the “Iron Curtain”. Here, to spite the “reactive” Krakow, the utopia of Social Realism was being implemented with its ideal city of the future – Nowa Huta. The workers’ city was to emphasise the triumph of progress and development, and to embody the lure of a better tomorrow. Shafts, towers, chimneys, steelworks were springing all around. The structures dominated over the urban landscape of Nowa Huta. Today, after just half of a century, in the global village where capital moves freely, the district of Nowa Huta – with its industrial facilities in the backyard – appears to be like a Jurassic park, being a testimony of a past era for western tourists. Its large abandoned halls and vacant chimneys, like fossils of some extinct species, draw human attention with their melancholic poetics.

The fascination with this cold industrial subject matter with its incompatibility to the conventional artistic narration has produced a most interesting effect in the works of Ewa Hoppe-Nowicka. In her artistic output, you will find a nostalgia for the past, for the old times, yet it is not a longing for the specific epoch back half a century ago. Rather, her work is a testimony of the universal fact of unceasing metamorphoses and decay of the world. In this sense the skeletons of factory chimneys play the same roles as skulls or clocks in the paintings of the Dutch masters of still life. The artistic output is also about the remembrance of the unfashionable parts of industrial cities, the remembrance that aestheticizes the inaccessible though not so remote past. The artist wants to suggest the coexistence of humans who are almost biologically integrated in the urban element. The urban passage of time, its metamorphoses, or fading of some of its parts contrasts with the vivid memories from the artist’s childhood. The progress and constant transformations of civilisation are gaining more and more momentum – also in terms of individual human existence. Ewa Hoppe-Nowicka is also fascinated with the disconcerting aura of industrial forms that, once abandoned, are subject to degradation and confronted with natural elements. With their contrasting geometry, they appear to be not only derivatives of some practical needs, but also symbols of human longing for transcendence, of man’s universal desire to mark his presence in the chaotic and variable natural world. However, the latter seems to triumph eventually, as works of human activity become absorbed by nature. In this way the solitary industrial landscape becomes a romantic space. The moon hovering above a forest of steel structures and concrete chimneys does in some perverse way refer to motifs known from Romantic or surrealistic paintings, e.g. by Max Ernst. In The Besieged City or The Mystery of the Night collages you can sense the mysterious breath of the unreal, you can also discern some ephemeral, fairy-tale brush that can be lyrical or nostalgic at times.

Ewa Hoppe-Nowicka’s collages seduce with the polyphony of visual techniques through which the artist expresses the old vitality of steelworks, factories, weird towers and shafts. Through the varied textures and accumulated materials (like iron, glass, etc.) her collages encourage not only contemplating but also touching their surfaces like in matter painting. The repeatedly applied graphic symbols that include solitary, abandoned objects or welded ladders focus on a single theme, i.e. the connection with the past. The artist emphasises the experience of transience which converts everything into nothing, and gives meaning to her creative work. As she puts it: „By building my pictures, I want to suggest the affairs of humans connected with their cities, with the civilisation, with the inevitable decay and transience of men and structures.”

Stanisław Żuławski


Wokół architektury

Ewa Hoppe-Nowicka w swoich obrazach najczęściej podejmuje motywy architektoniczne, co w jej przypadku nie może budzić zdziwienia, gdyż jest absolwentką Wydziału Architektury Wnętrz Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. To lata studiów z pewnością zadecydowały, że w obrazach będących wolną ekspresją jej osobowości pojawiają się przede wszystkim budowle przemysłowe lub sakralne, jak również fragmenty architektury jako elementy inspirujące, ale nie zawsze prowadzące i ograniczające się wyłącznie do faktograficznej prezentacji. Ewie Hoppe-Nowickiej wyraźnie chodzi o coś więcej, kiedy przygląda się planom miast starożytnych, widokom nowoczesnych osiedli, kiedy zamierza uchwycić nastrój starej, opuszczonej fabryki.

Z budynków przemysłowych, zaniedbanych dzielnic i starych kamienic, chce stworzyć wizję obrazu, za pośrednictwem której mamy odczuć kwintesencję obcości i chłodu elementarnej idei powołującej do istnienia te tajemnicze obiekty stopniowo opuszczone przez ludzi, popadające w ruinę. One w artystycznej kreacji artystki nie służą już swym utylitarnym i pragmatycznym celom, a stają się niemalże obiektami niezidentyfikowanymi, fantastycznymi, budzącymi grozę lub lęk. Stają się jakby pułapkami w labiryncie geometrycznej struktury i w ten sposób nawiązują do znanych mitycznych budowli (Labirynt, Wieża Babel). Kiedy się ogląda malarskie prace Ewy Hoppe-Nowickiej nasuwa się bardzo szybko pewien paradoks objawiający się kontrastem pomiędzy ekspresyjnym sposobem malowania architektury a samym motywem, który zmusza do zimnej obserwacji i beznamiętnego wykreślania. Ewa Hoppe-Nowicka stara się malować swoją architekturę w sposób żywy, bezpośredni i jednocześnie w miarę syntetyczny oraz wyrazisty. Stara się tchnąć nutę poetyckiej fascynacji w jej zobiektywizowaną i bezwzględną wymierność oraz geometryczną logikę. Wybiera obiekty stare, zużyte.

W najnowszych obrazach artystka posługuje się przede wszystkim techniką college-u przytwierdzając do płaszczyzny swoich kompozycji zardzewiałe blachy, kawałki zespawanych prętów, prostokąty grubego płótna workowego, uzyskując w ten sposób efekty reliefowe. Wywołują one również, poprzez wypunktowanie detalu (okna, drzwi, schody), wrażenie projektów scenograficznych. Ewa Hoppe-Nowicka maluje farbami olejnymi stosując gęste faktury malarskie, nalepiając zadrukowane kolumnami tekstów kartki papieru, kserograficzne odbitki, przytwierdzając inne materiały, wykreślając intensywnymi pociągnięciami pędzla zarysy jakiś budynków, podwórek, kominów, przęseł konstrukcyjnych dachów i sklepień olbrzymich dworców kolejowych. Przetwarza na płótnie np. stare zardzewiałe schody ewakuacyjne z kopalni w Wieliczce, które w interpretacji malarskiej wyglądają trochę tak, jak jakieś fortyfikacje ustawione na stromym zboczu czy bazy przelotowe rodem z innej planety.

O swoich obrazach Ewa Hoppe-Nowicka mówi, że są namalowane w „technoestetyce”. To prawda jest w nich zawarta fascynacja efektownymi i skomplikowanymi konstrukcjami architektonicznymi, które często przecież wybitni architekci –projektanci biorą z wnikliwego studiowania i analizowania struktur organicznych. To sama ożywiona natura je podpowiada, a one mają pierwszorzędne, zarówno estetyczne jak i funkcjonalne zastosowanie w dziele od początku do końca stworzonym przez człowieka. Budowle jednak służą różnym celom, mniej lub bardziej praktycznym. Dlatego różnią się formą, pomysłami i technicznymi rozwiązaniami. Zatem obiekty architektoniczne, jako same w sobie dzieła artystycznej inwencji, nie są łatwym tematem, chociaż z ich odpowiednich ujęć malarskich wynikają wyrazowe i filozoficzne konsekwencje. Czym innym jest budynek fabryki, banku, kamienicy, lotniska, więzienia, kopalni, teatru, szkoły, biura, a czym innym klasztor, kościół, zamek czy ogrodowy pałac, nie mówiąc już o wyrzutni rakietowej czy bazy wojskowej ukrytej prawie w całości w podziemnych korytarzach i halach. Mają to na uwadze podziwiam odwagę Ewy Hoppe-Nowickiej i jej długotrwałą chęć tropienia „metafizyki” zawartej w logicznych konstrukcjach architektonicznych. Nasze siedziby, domy, miejsca pracy i kultu religijnego współistnieją z naturalnym otoczeniem przyrody, pejzażu uznawanego za piękno boskie, bo nie stworzonego rękami człowieka. W nich przebywamy my, z różnych powodów i dla różnych potrzeb, ale jak mówi poeta w jednym z hymnów kabaretu „Piwnica pod Baranami”: ” miasta nasze, domy nasze na uwięzi się kołyszą, tuż nad ziemią ledwo, ledwo, jak wiatr mały to nie widać. A jak wielki wiatr się zdarzy, wielka bieda, puszczą cumy, zatrzepocą się zatańczą miasta nasze, domy nasze i polecą w stratosferę…”- zupełnie jak na obrazach Chaima Soutina. Wykoślawione i zwichrowane domy czy kamieniczki uciekają od bezwzględnych zasad geometrii i budowanej stabilności. Nie dają człowiekowi gruntownego poczucia stałości. Chronią tylko na chwilę i często trwają trochę dłużej od swych mądrych właścicieli i mieszkańców, od swych twórców zostawiających po sobie wymarłe budowle i miasta, kruche ślady oraz dowody swej przemijającej potęgi.

In her works, Ewa Hoppe-Nowicka picks up mostly on architectural themes, which should not come as a surprise in her case, as she is a graduate of the Faculty of Interior Design at the Academy of Fine Arts in Krakow. It is definitely thanks to the years she spent at the Academy that the paintings which form a free expression of her personality depict mainly industrial or sacral structures, as well as architectural objects that come as inspiration though not necessarily lead or are restricted to factual presentations only. Ewa Hoppe-Nowicka is noticeably about something more when she contemplates ancient city plans, modern residential estates, or when she intends to grasp the atmosphere of an old, abandoned factory.

Out of industrial buildings, neglected neighbourhoods and old tenement houses, the artist creates a vision of a picture which is to convey the essence of alienation and coldness of the elementary idea that brings to life those mysterious objects that are gradually abandoned by people to finally collapse. In Ewa Hoppe-Nowicka’s artistic creation, the object are no longer intended for their utilitarian or pragmatic purposes; on the contrary – they become unidentified, fantastic objects that thrill or cause anxiety. They become sort of traps in the labyrinths of geometric structures, and thereby they refer to known mythic structures (Labyrinth, the Tower of Babel). When contemplating Ewa Hoppe-Nowicka’s paintings, you will soon notice a sort of paradox manifest in the contrast between the expressive method of painting of architecture, and the object itself, which forces cold observation and dispassionate strokes. Ewa Hoppe-Nowicka depicts her architecture in a vivid and direct way, which is rather synthetic and sharply outlined at the same time. She tries to infiltrate some poetic fascination into the architecture’s objectivised and ruthless tangibility and geometrical logic. She selects objects that are old and worn-out.

In her latest works, the artist applies the collage technique, by affixing rusty metal sheets, pieces of rods welded together, or rectangles of thick bag fabric, thus obtaining relief effects. By emphasising details (windows, doors, stairs), the works make an impression of being scenography designs. Ewa Hoppe-Nowicka uses oil paints, applies thick textures, affixes sheets of paper printed over with columns of texts, Xerox copies, other materials, and draws intensive brush lines to outline some buildings, yards, chimneys, roof construction spans, and vaults of large railway stations. On her canvasses, she processes e.g. old, rusty emergency stairs from the salt mine in Wieliczka, which in the painter’s interpretation resemble some fortifications deployed along a steep slope, or alien airbases.

Ewa Hoppe-Nowicka often states that her works are “technoaesthetic”. Indeed, they imply her fascination with showy and complicated architectural structures which have often been designed by outstanding architects and designers inspired by their thorough study and analysis of organic structures. It is the living nature itself that suggests them, and they find great – both aesthetic and functional – application in a work that is end-to-end human-created. Structures however are erected for various purposes which can be more or less practical. And so they differ in their forms, ideas, and technological solutions. Architectural structures therefore, as outcomes of an artistic invention themselves, are by no means an easy theme, though their apt depictions bring about explicit and philosophic consequences. It is though one thing to present a factory building, bank, tenement house, airport, prison, mine, theatre, school, or office, and another to depict a monastery, church, castle, or palace, not to mention rocket launching stations or military bases that are almost totally hidden in underground corridors and halls. With this in mind, I admire Ewa Hoppe-Nowicka’s courage and her unceasing readiness to trace the “metaphysics” ingrained in logical architectural structures. Our locations, houses, workplaces, and religious sites coexist with their natural surroundings, with landscapes deemed to reflect divine beauty which has not been created by man. It is in such an environment that we dwell for various reasons and purposes. There is a song by a poet from the literary cabaret in Krakow called “Piwnica pod Baranami” which reads: “our cities, our homes sway captive just above the ground, frail, frail – you cannot even notice, when the wind is too weak. And when the wind is gusty, when there’s a distress, the moorings will break, and our cities, our homes will flutter and fly away into the stratosphere…”- just as in Chaim Soutin’s paintings. Twisted and mutilated houses escape the absolute rules of geometry and architectural stability. They give no sense of stability to men. They only provide temporary shelters, and often last just a moment longer than their wise owners and residents, than their creators who have left behind dead buildings and cities, fragile traces and evidence of their transient power.

Prof. Stanisław Tabisz


Wystawa „Z teki artysty” – malarstwo Ewy Hoppe-Nowickiej, Muzeum Żup Krakowskich

Zamieszkała koło Wieliczki artystka, od czasu uzyskania dyplomu krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych w 1983 r. była wyróżniana nagrodami i stypendium Ministerstwa Kultury i Sztuki. Jej najnowsze prace warto zobaczyć, aby odnaleźć widoki obiektów związanych z architekturą górniczą Wieliczki. W ciekawej technice kolaży, powstałych z fragmentów blach, zespawanych prętów czy zadrukowanych i malowanych arkuszy, wyłaniają się industrialne pejzaże wież szybowych z prawdziwym gąszczem kratownic i rusztowań.

Malarka proponuje także wspaniałą, wizualną podróż w różne rejony Morza Śródziemnego, przedstawione przez pogodne w nastroju krajobrazy. Słoneczne miasteczka, wyspy i gaje oliwne, impresjonistyczne w sposobie uchwycenia ulotnej chwili, zachwycają bogactwem rozświetlonych i wirujących barw. Farby kładzione są grubo i śmiało, z celowym zamiarem ukazania malarskiej materii i z wyraźną przyjemnością tworzenia. Niech nie zwiedzie nas efekt „niewykończonej” faktury obrazów olejnych. Proces ich powstawania był długi. Rodziły się z nakładania kolejnych warstw i licznych przemalowań w dążeniu do uchwycenia idealnej kompozycji. Ich wyraz zaświadcza o afirmacji życia, ale także o powrocie do korzeni tworzenia „sztuki dla sztuki”.

Living near Wieliczka, the artist has won awards and scholarship of the Ministry of Culture and Arts since her diploma at the Academy of Fine Arts in 1983. It is worth to see her latest works to find the views of structures associated with the mining architecture of Wieliczka. The industrial landsckapes of shaft towers with a real tangle of latticeworks and scaffoldings emerge out of interesting technique of collages, created from pieces of sheet metal, welded rods or printed and painted sheets.

The painter also offers a wonderful visual journey into different regions of the Mediterranean, presented through serene landscapes. Sunny towns, islands and olive groves, impressionistic in the way of capturing the passing moment, charm with their wealth of illuminated and vibrant colours. Paints are laid thickly and boldly, with the deliberate intention to reveal the art of painting and with the distinct pleasure of creation. Let us not be fooled by the effect of “unfinished” texture of oil paintings. Their creation process was long and involved the application of overlapping successive layers and multiple overpaintings in the quest to capture the perfect composition. Their expression testifies to the affirmation of life, but also a return to the roots of creating “art for art’s sake”.

Dr Klementyna Ochniak-Dudek